sobota, 14 stycznia 2012

Wzorce dzikiego wschodu

Wandale w Mielcu "upodobali" sobie samoobsługowe szalety. W zasadzie żaden z nich nie może się ostać cały. Urządzenia, które kosztowały miasto ok. 70 tys. zł za sztukę, są dewastowane jeden po drugim. A efekt tego jest irytujący. Zwłaszcza dla tych, którzy chcą załatwić się na terenie miasta, a nie mają gdzie. Chyba, że… gdzieś pod płotem. Ale chyba nie o to chodziło.
W Mielcu funkcjonują trzy samoobsługowe szalety, przy ul: Staffa, Pisarka i Lelewela. Zainstalowano je w grudniu 2007 roku. Na zlecenie miasta obsługuje je prywatna firma, która dba o ich czystość i stan techniczny. Wszystko to kosztuje podatników niemało pieniędzy. Dla wandali nie ma to jednak żadnego znaczenia.

Niszczą, kradną i są bezkarni. Toalety zazwyczaj demolują na tzw. pasówkę, czyli za pomocą łomu. Nie jest ich celem chęć skorzystania z szaletu za darmo. Złotówka też nie jest jakimś wielkim łupem. A więc chodzi o zwykły, prymitywny wandalizm. Więcej o tym przeczytacie T U T A J

Chciałbym jednak wyraźnie podkreślić, że brak szacunku dla mienia wspólnego nie jest tylko i wyłącznie problemem Mielca. To niestety cecha charakterystyczna naszego społeczeństwa, które jest dość wyraźnie zapóźnione cywilizacyjne i mentalnie w stosunku do zachodu Europy. Półwiecze chorego systemu, który izolował nas od reszty świata i wdrażał wzorce dzikiego wschodu, zrobiło swoje. 

Dziś na szczęście nie jesteśmy już Azji, a w Europie. Polacy się cywilizują. A otwarcie granic ten proces jeszcze przyspiesza. Tylko, jak długo to jeszcze potrwa? Ja jestem cierpliwy i poczekam. Ale mielczanie, którzy nie mogą skorzystać ze zdemolowanej toalety publicznej, takiego komfortu już nie mają.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz