piątek, 13 stycznia 2012

Stop kopertom dla lekarzy

Władysław B., 72-letni przemyślanin chciał „załatwić” synowi Krzysztofowi wyjście na wolność z oddziału zamkniętego Szpitala Psychiatrycznego w Straszęcinie. W tym celu udał się do pani ordynator, poinformował ją o tym, położył na biurku kopertę z tysiącem złotych i, jak gdyby nigdy nic, wyszedł, zapewne oczekując na pozytywny rezultat swego działania. Na jego nieszczęście pani ordynator powiadomiła o tym służby ścigania. Gość został objęty dozorem policji, ma również zakaz opuszczania kraju. Grozi mu nawet 10 lat więzienia. 
Więcej przeczytacie o tym T U T A J
To, że pani ordynator nie wzięła łapówki nie jest niczym nadzwyczajnym. Ale piszę o tym, bo wręczanie kopert z pieniędzmi lekarzom w podzięce, albo po prośbie jest w Polsce standardem. A to, czy medycy przyjmują łapówki, czy nie. to już inna sprawa. Wiadomo, są ludzie i ludziska. Niemniej jednak, w świadomości ludzi (głównie starszych, ale również młodszych) łapówka jest gwarancją usługi medycznej na odpowiednim poziomie.

A przecież medycy w publicznych placówkach nie leczą ludzi charytatywnie, tylko za niemałe pieniądze. I żaden inny „dodatek” nie jest im nie potrzebny. 

O tym, jak mocno w Polakach zakorzenione są  „koperty”  przekonuję się bardzo często podczas rozmów z ludźmi. Pamiętam, jak jednym z moich znajomych - co ciekawe, zwolennikom radykalnej walki z korupcją i wyznawcom Zbigniewa Ziobry - powiedziałem, że nie dałem i nigdy nie dam lekarzowi w łapę. Zaznaczyłem, że nie zrobię tego nawet, gdy moja żona będzie rodzić.

Moi znajomi popatrzyli na mnie, jak na kosmitę. Potem rozpoczęli ambicjonalny szantaż, szydząc, że jestem chytry i, że... oszczędzam na żonie. Co tu kryć, było mi przykro i bolało.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz