Przedheraldyczne źródła heraldyki polskiej - taki tytuł nosiła moja praca magisterska. Dla wielu pewnie to chińszczyzna i wcale się nie dziwie. Może więc wyjaśnię pokrótce. Otóż w swej pracy napisałem o znakach rodowych polskich rycerzy, którzy żyli przed 1464 rokiem. No, bo właśnie wtedy Jan Długosz, jako pierwszy w historii, opisał herby Polaków. Stąd właśnie tytuł mojej "magisterki".
Badając materiały (role herbowe, fryzy heraldyczne i źródła genealogiczne), odkryłem, że w średniowieczu szlachetnie urodzeni Polacy wchodzili w skład kontynentalnej elity - rycerstwa. Świadczą o tym liczne relacje ikonograficzne z uczt, turniejów i wypadów na "pogan". W imprezach tych uczestniczyło rycerstwo z całej Europy, w tym wielu, naprawdę wielu Polaków. Byliśmy w średniowiecznej Unii Europejskiej i to był fakt niezaprzeczalny.
Nasze otwarcie na zachód skutkowało później bardzo pozytywnie. Gdyby nie to, nie byłoby złotego wieku, a więc okresu naszej potęgi kulturalnej, gospodarczej i militarnej. Ale wszystko co dobre, kończy się źle: grubo ponad wiek zaborów, cholernie wyniszczające wojny, okupacja niemiecka i sowiecka, a ostatnio 50 lat komuny, czyli totalnej izolacji i zacofania pod każdym względem. Na szczęście, to już za nami. Jesteśmy w Europie, a nie w Azji. I oby tak było już zawsze.
Nasze oficjalne wejście do UE 1 maja 1994 roku mogę tylko porównać do chrztu Polski z 966 roku. Po kilkudziesięciu latach chorego, narzuconego nam siłą systemu, wróciliśmy tam, gdzie nasze miejsce. Ono nam się należy, po prostu.
Wczoraj, pierwszego maja ludzie szli w jakiś dziwacznych pochodach z flagami o kolorze krwi i z międzynarodówką na ustach. Czy to normalne w kraju, który tyle wycierpiał przez czerwoną zarazę? To pytanie retoryczne. Ale trudno, niech sobie śpiewają. Ja tam wolę "Odę do radości" i Mazurka Dąbrowskiego.
A jutro 3 maja, czyli kolejny powód, żeby poczuć się dumnym, że...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz