wtorek, 10 maja 2011

Biało czerwone pasy

Tak to już jest, że w pewnym momencie życia człowiek traci poczucie czasu. Przyczyną jest konieczność ciągłej gonitwy za bytem. No, bo przecież trzeba zapłacić wszystkie kredyty, rachunki i jakoś z godnością przetrwać do końca miesiąca. A więc, żeby żyć, trzeba pracować. Ażeby żyć w miarę przyzwoicie, trzeba zapierdalać, że się tak wyrażę. Życie w Polsce, a zwłaszcza na Podkarpaciu, do łatwych nie należy. I nie chcę tu płakać, bo liczyłem się z tym, decydując się na pozostanie w ojczystych stronach.

Bo rzecz nie w biadoleniu, tylko w uciekającym czasie. Kiedyś dziadek przekonywał mnie, że po przekroczeniu trzydziestki życie człowieka zaczyna pędzić. I ta prędkość się zwiększa z każdą chwila. W końcu ma się wrażenie, że to tak, jak by klasnąć w dłonie. Ani się zorientujesz, a już trzeba zgasić światło. Dziadek zgasił je 8 lat temu. Babcia kilka tygodni temu. 

Ale do rzeczy. Ten dzisiejszy dzień minął mi właśnie tak jak mówił dziadek. Ani się zorientowałem i już była północ. Co przyniósł 10 maj AD 2011? W polskiej polityce newsem dnia był chyba transfer twarzy lewicy Bartosza Arłukowicza do PO. Ktoś skomentuje, że sprzedał socjalistyczne ideały za koryto u Tuska. Pewnie i po trosze tak. A może i na pewno. Natomiast, wydaje mi się, że premier powoli przygotowuje się do koalicji z SLD, która po wyborach jest bardzo prawdopodobna. A po za tym, w pewnym sensie oddaje część swego prawicowego elektoratowi w ręce PJN i PiS. Ale ja, jako centrolewicujący liberał podchodzę do tego bez emocji. Ani mnie to grzeje, ani ziębi. Niech się tam dzieje.

W regionie dzień przyniósł kilka ciekawych wydarzeń. Najbardziej rozbawiło mnie trzymanie skradzionej kiełbasy i boczku w grobowcu ojca jednego ze złodziei. Jeśli chodzi o moją działkę, to w jutrzejszych "Super Nowościach" przeczytacie o problemie ścigaczy, czyli szybkich motocykli, na których popłoch wśród mieszkańców regionu sieje nieodpowiedzialna gówniarzeria. Czym się to może skończyć? Rok temu w podmieleckim Chorzelowie dwaj szwagrowie zabili się, „ujeżdżając”właśnie suzuki. Nie mam więcej pytań.

W najważniejszym meczu dzisiejszej kolejki ekstraklasy Polonia Bytom na własnym stadionie przegrała pojedynek o sześć punktów z Cracovią, co mnie bardzo ucieszyło. Bo "Pasy" są druga w hierarchii (po Lechu Poznań) drużyna, której kibicuję. Powodów mojej fascynacji tym klubem jest wiele.

Po pierwsze sztama z Kolejorzem. Po drugie, wspaniała i bogata historia klubu. Po trzecie, duch królewskiego miasta Krakowa. Atutem Craxy jest również przepiękny stadion, chyba najładniejszy w Polsce (żeby jeszcze Comarch sięgał głębiej do kieszeni....). Ale co najważniejsze, Cracovia nigdy nie zeszła na psy. A tego (dosłownie i w przenośni) nie można powiedzieć o jej sąsiedzie i odwiecznym rywalu - Wiśle Kraków, która przez dziesiątki lat była klubem milicji, czyli aparatu komunistycznego ucisku.

Biało-Czerwone Pasy w PRL-u klepały za to biedę, wielokrotnie będąc o krok od likwidacji, ale zachowały coś, co jest bezcenne - honor.

A tak na marginesie. Pewnie mało kto na Podkarpaciu wie, że kibicem Cracovii jest Maciek Maleńczuk.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz