środa, 25 maja 2011

Kolbuszowscy (bez)radni

Długą przerwę zaserwowałem na tym blogu. Moja wina, moja bardzo wielka wina. Bo obiecałem przecież, że będę tu pisał, i to w miarę często. Dałem ciała. Wybaczcie.

Oj rozczarowuje mnie mój Kolejorz. Choć kibicowskie serce wciąż wierzy, to prawdę mówiąc, od dłuższego czasu byłem pewien obaw. Spodziewałem się, że z tym trenerem nie awansujemy do europejskich pucharów. O czym zresztą tu wcześniej pisałem. Tym z większym przerażeniem czytam w mediach wypowiedzi właściciela Lecha , który jest ponoć zachwycony warsztatem trenerskim Jose Marii Bakero. Ja mam jednak nadzieję, że słowa te przekręcili dziennikarze, albo Jacek Rutkowski wypowiedział je w afekcie. Przecież tylu dobrych polskich coachów jest do wzięcia. A nawiasem mówiąc, Michał Probierz i zwłaszcza Waldemar Fornalik, to moi faworyci.  

Dziś przedostatnia kolejka polskiej ligi. O utrzymanie walczą trzy drużyny. Jak już tu wspominałem, w pierwszej kolejności kibicuję Cracovii, później Arce (oba kluby mają sztamę z Lechem). Do 1 ligi niech leci Polonia Bytom, bo ani nie ma pieniędzy, ani stadionu, ani rzeszy kibiców.
Mistrzem została Wisła Kraków. Jestem fanem krajowej piłki, więc życzę jej, żeby awansowała do upragnionej Champions League. Ale kciuki za Białą Gwiazdą trzymać będę tylko w rozgrywkach europejskich, bo w polskiej lidze "nadal będzie kosa" ;)

Jako dziennikarz, mam to szczęście z bliska śledzić rozwój dwóch ciekawych miast. Fantastyczna pozycja Mielca na mapie gospodarczej regionu, to efekt mądrości i niemalże geniuszu (pierwsza w Polsce strefa) jego elit, Z kolei, Dębica ma niesamowite położenie, bo między Krakowem a Rzeszowem. A do tego posiada ważne arterie: drogi krajowe i wojewódzkie, magistralę kolejową. A w perspektywie autostradę A 4. Problem w tym, że władze miała i ma kiepskawe. Tak jak Kolbuszowa.

Choć w miasteczku nad Nilem tak być pewnie musi. Przyczyn tej mizerii jest klika: charakter i  potencjał gminy, a nader wszystko społeczne przyzwolenie na bylejakość. Ale w Kolbuszowej fajnie się za to mieszka. Zawsze to plus.

Wracając jednak do samorządu. Na własnej skórze poznałem, jaki żaden wpływ na lokalną władzę ma tzw. szary obywatel. O straconych nerwach przez zidiociałych urzędników (np. za xero dokumentu kazali mi płacić kilkadziesiąt złotych, bo "takie są przepisy") nie będę się tu rozpisywał, bo szkoda czasu. Chciałbym jednak zwrócić uwagę na radnych, których użyteczność pozostawia wiele do życzenia.

Prosiłem ich o dwie banalne rzeczy: pojemnik na makulaturę przy moim bloku i nagrania z sesji Rady Miejskiej w internecie. To, i to olali, zwodząc i opowiadając farmazony.  Nie prosiłem o to obcych, tylko ludzi, których znam lata. Paweł, co prawda, o problemie makulatury powiedział na sesji, ale nic z tego konstruktywnego nie wynikło. Bo ludzie, jak wyrzucali makulaturę da kosza, tak wyrzucają. Czyli władza olała obywatela Galka i radnego Michno.

Natomiast dźwięk z sesji w internecie obiecywali mi Michał z Dorianem, notabene filary obecnej koalicji w Radzie Miejskiej. Zresztą obrady w sieci były ich sztandarem wyborczym w kampanii... pięć lat temu. Teraz mamy 2011 rok. I co? I nic! Całujcie nas w dupę szanowni wyborcy. 

Chociaż nie. Sesja w internecie jest. Tylko, że z marca (mamy prawie czerwiec!). A do tego jakość dźwięku jest skandaliczna. Mniej więcej taka, jakby ktoś z Nowej Zelandii rozmawiał z nami przez PRL-owski, zdezelowany telefon. Ale cóż zrobić. Przecież wiadomo nie od dziś, że kolbuszowscy radni są bezradni, co na drogach widać, na sesjach słychać, a w szambach czuć.

A na koniec dawnych wspomnień czar. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz