niedziela, 29 maja 2011

Bo braci się nie traci

Stało się, to co niestety musiało się stać. Klub z największym potencjałem w polskiej lidze zajął w niej piąte miejsce. Dziś słyszałem niepotwierdzoną (jeszcze?) informację, że trenera Bakero zastąpi Michał Probierz. Oby! Bo brak europejskich pucharów w Poznaniu nie jest porażką. To prawdziwa klęska! Pocieszające jest to, że w lidze utrzymała się Cracovia. A jeszcze nie tak dawno wydawało się, że nawet cud nie uratuje Pasów od degradacji. A jednak.

Wielki szacunek za to dla trenera Jurija Szatałowa. To w dużej mierze dzięki niemu Kraków dalej będzie miał derby. Bardzo się cieszę, że to właśnie zwycięstwo z Lechem zdecydowało u utrzymaniu się Cracovii, która z kolei w ubiegłym sezonie pozbawiła odwiecznego rywala zza miedzy mistrzostwa na rzecz Kolejorza. Bo braci się nie traci!

Największą sensacją sezonu jest wicemistrzostwo dla Śląska. I tu również o sukcesie zdecydowała praca trenera. Bo to właśnie Orest Leńczyk wyciągnął team z Wrocławia z przedostatniego miejsca na drugie. Ale to specjalista od ratowania z beznadziejnej sytuacji. Pamiętam taki mecz sprzed 11 lat. Wisła Kraków, której trenerem był właśnie Leńczyk, grała z Realem Saragossa.

Na stadionie przy ul. Reymonta zasiadło raptem 6 tysięcy widzów. Reszta fanów Białej Gwiazdy została w domach, nie wierząc pewnie, że po porażce 4:1 w Saragossie, ich drużyna zdoła odrobić straty. Ale nawet ci, którzy przyszli na stadion przestali wierzyć w awans, kiedy na początku spotkania Marcin Baszczyński strzelił samobója. A jednak drużyna trenera Leńczyka w drugiej połowie zdobyła cztery bramki i doprowadziła do rzutów karnych, które wygrała. Polska drużyna wygrała z czołową ekipą Primera Division! A dziś? Wisła przegrywa z Karabachem z Azerbejdżanu.

Jako fan polskiej piki, życzę Białej Gwieździe awansu do Ligi Mistrzów, a Jagiellonii, Śląskowi i Legii awansu do Ligi Europejskiej. Wierzę, że będzie dobrze. A Lech? Pewnie pozbędzie się kilku piłkarzy i oby trenera. Tak, żeby za rok znowu spróbować swoich sił w eliminacjach do Champions League. 

I na koniec puenta. Wczoraj w K2 tłum młodych ludzi z zapartym tchem oglądał finał Ligi Mistrzów. Barca wygrała z Manchesterem United. Tylko, że ja więcej uwagi, niż na obserwowaniu zmagań gigantów, skupiałem na kolejnym wypijanym piwie. I ani mnie ziębiło, ani grzało, kto wygra najważniejsze rozgrywki w Europie. Natomiast dziś moje emocje były napięte, jak postronki.

A za rok powtórka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz