piątek, 7 października 2011

Kwadrans przed ciszą wyborczą

Oj długo mnie tu nie było. Niestety, codzienna gonitwa za bytem zrobiła swoje. Może i to dobrze. W dzisiejszych czasach jakakolwiek robota to szczęście. A praca, którą się lubi, to już prawdziwy skarb. Niemniej jednak, kiedy już znajdowałem czas i usiadałem przed komputerem, żeby w końcu zacząć blogować, momentalnie synek dawał znać o sobie, sugerując bardzo wyraźnie, że to on ma tutaj priorytet. I trudno mu odmówić racji.
Ale nic. W końcu tu jestem. Bo to czas najwyższy. W końcu za kwadrans cisza wyborcza. A w niedzielę idziemy do urn. Może nie wszyscy, ale ja na pewno. Jak zwykle, zresztą. Jak zagłosuję? Tutaj zacytuję klasyka - "Wiem, ale nie powiem". Na pewno nie oddam głosu na kandydata z partii "X" której nie trawię, bo "to fajny chłop". To byłoby niepoważne. System jest tak ustawiony, że w wyborach do Sejmu głosujemy na listę i jej liderów, a wybór konkretnego człowieka jest sprawą trzeciorzędną. A więc, owszem, powinien nam pasować kandydat, ale przede wszystkim jego partia. I takim kryterium będę w niedzielę się kierował.    

Inna sprawa, że chętnych do bycia parlamentarzystami nie brakuje. I ja się wcale nie dziwię. Bo taki poseł, czy senator to ma klawe życie. Łatwo i przyjemnie "czesze" wielką kasę, ludzie mu się kłaniają w pas. A obowiązki? Zero. Tak samo, jak odpowiedzialności. Żyć nie umierać. Kogoś z tych tłumów jednak wybrać trzeba. I w naszym wspólnym interesie jest, żeby to byli ludzie kompetentni. 

Zwłaszcza, że idą ciężkie czasy. Zdaniem ekonomistów, za kilka miesięcy w Polskę uderzy potężny kryzys. Ponoć nieporównywalnie większy, niż ostatnio. Nie wybierajmy więc rewolucjonistów, populistów, czy innych obiecywaczy gruszek na wierzbie. Bo nam trzeba będzie rządów realizmu, stabilności i spokoju.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz