wtorek, 11 października 2011

Powyborcza analiza

Polacy chyba wzięli sobie do serca treść mojego apelu, który wystosowałem w ostatnim wpisie tego blogu i w niedzielę pokazali miejsce w szyku populistom, sekciarzom i radykałom. Wybrano ekipy, które nie ściemniały i nie obiecywały gruszek na wierzbie. To dobrze świadczy o nas wyborcach.


Na głosowanie udałem się z żona i synkiem. Antoś tradycyjnie wrzucił nasze głosy do urny. A ja pogawędziłem sobie z państwem z komisji. Było miło i przyjemnie. A jeszcze lepiej poczułem się, gdy dowiedziałem się, że nasi faworyci dostali się do parlamentu. To był dobry dzień.

Kolejną kadencję w Sejmie spędzi były burmistrz Kolbuszowej, promowany przez miejscowe władze - Zbigniew Chmielowiec. Nie miałby tego, gdyby nie ogromne poparcie, jakie uzyskał wśród mieszkańców powiatu. Głosowali na niego ludzie o różnych poglądach. Do kanonu przeszło hasło "Jestem za PO, ale głosuję na Chmielowca". Dobrze byłoby, gdyby poseł o tym pamiętał.

PiS w Kolbuszowej tradycyjnie rozniósł rywali. Równolegle druzgocącą porażkę poniosły miejscowe struktury PO. Swoistym kuriozum jest to, że lokalni liderzy tej formacji w kampanii nie wspierali swego szefa Michała Karkuta. Np. Krzysztof Wójcicki wolał promować Mirosława Plutę z Baranowa Sandomierskiego. Z kolei, Dorian Pik nie tyle wspierał, co wręcz agitował za Chmielowcem z... PiS.

O Aldonie Napieracz już nie wspomnę. Bo jej niezbyt pochlebna (delikatnie mówiąc) opinia o Michale jest powszechnie znana. Gdy do tego dodamy mizerny wynik Platformy Obywatelskiej, to konstatacja nasuwa się jednoznaczna - kompromitacja na całej linii. I nie zanosi się na lepiej, bo środowisko kolbuszowskich platformersów jest skłócone i podzielone, jak nigdy dotąd.        

Kłócą się też w Mielcu. Z tym, że nie w PO, tylko w PiS-ie. Konflikt między frakcją "jastrzębia" posła Krzysztofa Popiołka a "gołębia" senatora Władysława Ortyla trwa nie od dziś. Wydaje się, że większe notowania u prezesa Jarosława Kaczyńskiego ma Popiołek. Jednak dla samego Mielca najistotniejsze jest to, że obaj panowie dostali się do parlamentu. W Sejmie zobaczymy też Krystynę Skowrońską, która uzyskała jeden z najlepszych wyników na Podkarpaciu. To pokazuje pozycję posłanki, którą dodatkowo swym autorytetem wzmacnia prezydent Janusz Chodorowski, a także liczna armia radnych miasta i powiatu.

Posła będzie mieć również Dębica. To Jan Warzecha, który wygrał rywalizację na listach PiS-u z burmistrzem Pawłem Wolickim. Dębicka Platforma, która jest strukturą prężną i zjednoczoną (nie tak jak w Kolbuszowej), poniosła porażkę. Do parlamentu nie wszedł zarówno Mariusz Szewczyk (popierany przez barona SLD "Eda" Brzostowskiego), ani afiszujący przyszłą.strefą - Marcin Nowak.

Wracając do PiS-u, ciekawi mnie, czy teraz po wyborach nastąpi podział tej partii w Dębicy. Wróble ćwierkają, że Paweł Wolicki, decydując się na start do Sejmu, zniechęcił do siebie wielu kolegów z partii, zwłaszcza tych sympatyzujących z Warzechą. Za chęć zostania posłem burmistrz może zapłacić utratą zaplecza politycznego w Radzie Miasta i powtórka z ub. kadencji, kiedy  był zakładnikiem radnych. Ale jak będzie naprawdę, okaże się w praniu, m.in. podczas jutrzejszej sesji Rady Miasta, na którą z nieukrywaną przyjemnością pojadę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz