piątek, 2 grudnia 2011

Poseł nie przeprosił, wyręczył go sąd

W ubiegły wtorek na łamach mieleckiego tygodnika "Korso" znalazłem sprostowanie. Wielkimi literami czytam w nim m.in., że nieprawdziwe są informacje, jakoby posłanka PO Krystyna Skowrońska działała na niekorzyść swego regionu, zgadzając się na usunięcie inwestycji przeciwpowodziowych. Pod sprostowaniem podpisany jest poseł PiS Krzysztof Popiołek. Problem polega na tym, że to nie on jest autorem tego sprostowania, tylko… Sąd Okręgowy.
Krzysztof Popiołek, mielecki poseł PiS
O komentarz w tej kuriozalnej sprawie poprosiłem głównego zainteresowanego. - Nie ma takiej siły, żeby ktoś zmusił mnie do przeproszenia za mówienie prawdy – mówił mi Krzysztof Popiołek. - Pozwolenia na budowę wałów w powiecie mieleckim i tarnobrzeskim były w 2007 r. Sąd nie wziął i nie chciał wziąć tej prawdy pod uwagę. Nie dał mi szans udowodnienia wypowiedzianych przeze mnie kwestii, odmawiając mi możliwości doręczenia dokumentów.

- O stawianych mi zarzutach dowiedziałem się na pół godziny przed postępowaniem – dodaje Popiołek. - Sąd nie dał mi czasu na doręczenie dokumentów, uzasadniając, że ma 24 godziny na rozstrzygnięcie sporu. Wszystkie dokumenty opublikuję w najbliższym czasie w moim „Kurierze”, łącznie z tymi, których sąd nie zechciał wziąć pod uwagę. Niech Wyborcy, Czytelnicy sami ocenią kto mówił prawdę. Ta pani, sąd czy ja - zapowiada poseł.

Nie zamierzam stawać po żadnej ze stron. Ale muszę przyznać, że w Mielcu doszło do sytuacji iście kuriozalnej, mówiąc wprost. Bo, jak inaczej nazwać sprostowanie w prasie, pod którym podpisana jest osoba, który nie prostuje i nie zamierza tego robić, a do tego płaci za to sąd? Król kina absurdu Stanisław Bareja miałby z tego ubaw, a może i idealny scenariusz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz