W końcu jest! Po dwóch i pół miesiąca ruszyła... polska ekstraklasa. Na „dzień dobry” Zagłębie Lubin ograło Pogoń Szczecin 3-0, a Polonia Warszawa „wyszarpała" remis z Lechią Gdańsk. Skłamałbym, pisząc, że poziom tych premierowych meczy powalił mnie na kolana, bo nie powalił. "Młócka"? Może... Tylko, że gdy się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma.
Jako zagorzały (często bezkrytyczny - bo kibicuje się sercem) fan polskiej piłki, słabawy poziom startu ligi tłumaczę zimową aurą. Poza tym to dopiero początek sezonu, a więc futboliści jeszcze „nie odpalili”. Patrząc jednak na to chłodnym okiem, muszę przyznać, że oglądałem dziś cztery bardzo średnie, wręcz słabe, zespoły. Zawiedli mnie zwłaszcza Paweł Wszołek i Szymon Pawłowski.
Jako zagorzały (często bezkrytyczny - bo kibicuje się sercem) fan polskiej piłki, słabawy poziom startu ligi tłumaczę zimową aurą. Poza tym to dopiero początek sezonu, a więc futboliści jeszcze „nie odpalili”. Patrząc jednak na to chłodnym okiem, muszę przyznać, że oglądałem dziś cztery bardzo średnie, wręcz słabe, zespoły. Zawiedli mnie zwłaszcza Paweł Wszołek i Szymon Pawłowski.
Jeśli miałbym szukać jakichś pozytywów, to wybrałbym akcję, po której padł gol dla Lechii (pięć podań na jeden kontakt). Brawa również dla kibiców Polonii (kurcze, mam sentyment do tego klubu), którzy choć w niewielkiej ilości (ok. 2,5 tys. osób), to do końcowego gwizdka gorąco dopingowali swą drużynę. Szacun!
Już dziś ostrzę sobie zęby na mecze: Korony Kielce z Legią Warszawa (jutro) i Ruchu Chorzów z moim Lechem Poznań (niedziela). Liczę na emocje, liczę w końcu na jakość. Mam nadzieję, że tym razem się nie przeliczę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz