czwartek, 15 grudnia 2011

Nie rusz Kazika, bo zginiesz

To, co wydarzyło się wczoraj na stadionie przy ul. Reymonta na długo zapadnie w pamięci kibiców, nie tylko Wisły Kraków. Historyczny awans do 1/16 Ligi Europejskiej wynagrodził fanom Białej Gwiazdy chyba już przegrane Mistrzostwo Polski i wcześniejsze kompromitacje na arenie międzynarodowej. 

Sam mecz był taki sobie. Twente zagrało bez ikry, w rezerwowym składzie i z trzecim bramkarzem, który wyczyniał takie "cuda", że aż oczy bolały. Ale szczęściu trzeba pomóc. Wisła pomogła (choć zagrała przeciętnie) i Odense pomogło. Gratulacje i podziękowania od kibica Kolejorza i fanatyka polskiej piłki.

"Moskal Kazimierz! Nie rusz Kazika, bo zginiesz." Tak od jakiegoś czasu śpiewają przy Reymonta. I trudno im nie przyznać racji. Młody trener poukładał drużynę, tknął w nią nowego ducha i już odkrył talent, jakim jest młodziutki obrońca Michał Czekaj. Chłopak ma dopiero 19 lat, a już jest o kilka klas lepszy od internacjonała Kew Jaliensa, który w Krakowie zarabia naprawdę grubą kasę. 

Kazimierz Moskal to dla fanów Białej Gwiazdy postać wyjątkowa. Wychowanek - Wiślak z krwi i kości. Pamiętam, jak debiutował w polskiej lidze. Jak strzelał bramki dla krakowian, kiedy w klubie brakowało dosłownie na wszystko. Jako najlepszy strzelec został sprzedany do Lecha Poznań za miliard ówczesnych złotych. To była, jak na owe czasy, rekordowa kwota w transakcjach między polskimi klubami. Dzięki temu Moskal uratował Wisłę przed bankructwem, a na Bułgarskiej cieszył swoją grą fanów Kolejorza. To m.in. dzięki niemu zdobyliśmy majstra, a potem zagraliśmy kilka fantastycznych meczów w Pucharze Mistrzów: Panathinaikos Ateny, Olympique Marsylia... Ech, co to były za czasy...  

Dziś Kaziu jest w swojej Wiśle. Mistrza Polski pewnie już nie zdobędzie, ale z pewnością uratował ją przed degrengoladą, a i puchary są całkiem realne. Chyba, ze właściciel klubu znów zatrudni jakiegoś miernego obcokrajowca...

Do 1/16 LE awansowała również Legia Warszawa, choć ostatnie dwa mecze w jej wykonaniu były żenujące. Szkoda straconych punktów w rankingu UEFA. Mówi się trudno i gra się dalej. Ale nie ma co marudzić. Bo wiosną w europejskich pucharach grają dwa polskie kluby. Ja takiej sytuacji nie pamiętam. A interesuję się piłką już ponad 22 lata (kurde, ale jestem już zgred). To świadczy o tym, że w naszej lidze coś jednak drgnęło. Są nowe stadiony, większe pieniądze i lepsi piłkarze. Choć do ideału sporo brakuje, to jest już dobrze. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz