W ciągu mojej kilkunastoletniej już pracy w tzw. branży widziałem wiele, poznałem różnych i różniastych ludzi, słyszałem mnogo miłych słów, ale jeszcze więcej epitetów, krzyków i gróźb pod swoim adresem. Można by więc rzec, żem doświadczony i nic mnie nie zdziwi. I takoż mi się wydawało. Do czasu...
Życie lubi zaskakiwać.
Życie lubi zaskakiwać.
Ano lubi... Doświadczając znajomości z radnym pewnej gminy wiejskiej, stałem się gorącym zwolennikiem badań psychiatrycznych ludzi, którzy zajmują lub zamierzają zajmować jakikolwiek stanowisko publiczne. Fajnie byłoby, gdyby te osoby prezentowały również określony poziom IQ. Ale OK, nie będę wybredny...
Znam realia.
Znam realia.
Wystarczyłby psychiatra. Podkreślam - psychiatra, nie psycholog.
Mogę jakoś zrozumieć, że ktoś nienawidzi innych, że nie ma za grosz przyzwoitości i honoru, że wchodzi znajomym w dupska, a potem ich hejtuje w internecie, że "wali mu z paszczy" i spod pach, itede, itepe.
To sprawa tego człowieka i jego otoczenia.
Nie mogę jednak zaakceptować tego, że ktoś, kto jest chory psychicznie bądź niedorozwinięty umysłowo, piastuje publiczną funkcję. Bo robi to za moje podatki, na które pracuję, nie pierdząc w państwowy stołek, a harując w prywatnej firmie.
To sprawa tego człowieka i jego otoczenia.
Nie mogę jednak zaakceptować tego, że ktoś, kto jest chory psychicznie bądź niedorozwinięty umysłowo, piastuje publiczną funkcję. Bo robi to za moje podatki, na które pracuję, nie pierdząc w państwowy stołek, a harując w prywatnej firmie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz