piątek, 3 lipca 2015

O "pomniku wdzięczności"

Słusznie wiceprzewodniczący Rady Powiatu Mieleckiego przeprasza za to, że tak późno podjęto decyzję o usunięciu z placu sprzed starostwa konstrukcji o cynicznej nazwie „Pomnik Wdzięczności Armii Czerwonej” (więcej TUTAJ). I nie chodzi tu o osobę Marka Kamińskiego, który, jak sądzę, jest przeciwnikiem tego typu monumentów, ale o lokalną elitę, która przez 26 lat bagatelizowała apele mielczan i udawała, że wszystko jest w porządku. Tymczasem nie było.

Bowiem w świetle zapisów artykułu 13 Konstytucji RP i artykułu 256 Kodeksu Karnego na terenie RP obowiązuje zakaz publicznego propagowania ideologii totalitarnych, w tym także komunistycznych. A mielecki pomnik, który jest symbolem sowieckiej dominacji nad Polską, spełnia te warunki.

Zatem dobrze, ze w końcu podjęto decyzję o likwidacji tej konstrukcji. Nie jest to wyrazem jakiejś ideologii, tylko zwykłej przyzwoitości oraz szacunku wobec siebie, a zwłaszcza wobec setek tysięcy, a pewnie i milionów Polaków, którzy zginęli z rąk okupanta zza wschodniej granicy. Jak w tym kontekście odbierać figurę sowieckiego żołnierza z mieczem, który na ramieniu trzyma małe dziecko?


Jeżeli już, to proponowałbym coś zgodnego z faktami historycznymi. Może być taka rzeźba, jaka swego czasu powstała w Gdańsku, czyli - sowiecki żołnierz gwałcący ciężarną kobietę. No, bo przecież tak wyglądało owe "wyzwolenie". 
No dobra. Też nie jestem zwolennikiem katowania przechodniów martyrologią. Uważam, że miejsce po mieleckim pomniku powinno zostać zagospodarowane parkingiem bądź jakąś formą zieleni. Na pewno nie innym monumentem.

Zresztą w podobny sposób powinno postąpi się – tu się rozmarzam – z rzeszowskim Pomnikiem Czynu Rewolucyjnego i Pałacem Kultury i Nauki w Warszawie. Szczerze mówiąc, nie rozumiem traktowania tych paskudnych obiektów, które dodatkowo upamiętniają totalitaryzm i niewolę mojego kraju, jako symboli popkultury. Dziwi się temu również np. Anne Elizabeth Applebaum, amerykańsko-polska dziennikarka, laureatka Nagrody Pulitzera, publicystka „The Washington Post”, a prywatnie żona Radka Sikorskiego:

Są złe momenty historii i są dobre – mówiła w radiu TOK FM. – Nie macie symbolu Hitlera w Warszawie, czemu macie Stalina? Pałac Kultury to dar Stalina dla Warszawy. Do tego jest on wyjątkowo brzydki. To żywy problem dla dzisiejszej Warszawy. To niszczy centrum miasta. Nikt nie chce tam mieszkać.

Coś w tym jest. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz